Powracając myślami do czasów dzieciństwa, zdajemy sobie sprawę, że już wtedy w mniej lub bardziej świadomy sposób planowaliśmy kim będziemy w przyszłości. Wtedy to zarzekaliśmy się, że będziemy kimś ważnym jak nasi rodzice albo, że wszystko zrobimy po swojemu i będziemy zupełnie inni. W tym miejscu wspomnijmy na chwilę z lekkim sentymentem o naszych pluszowych misiach z urwanymi łapkami (pierwszy warsztat pracy dzisiejszych chirurgów plastycznych), kartonie klocków (wyobraźnia i twórczość współczesnych młodych architektów), pilotach do telewizora i pustych dezodorantach (pierwszych nowoczesnych, bezprzewodowych mikrofonach) ale przede wszystkim podziękujmy naszym mamom, które poświęciły swoje wyposażenie kuchenne, aby dzisiaj podziwiać muzykę zdolnych perkusistów.
Przy wyborze zawodu (jako osoba dorosła) myślimy o korzyściach finansowych, wygodnym życiu, utrzymaniu siebie i rodziny. Będąc dzieckiem kierowaliśmy się chęcią spełnienia marzenia lub jakimś bodźcem. Moim był (obejrzany ukradkiem) film pt. „Młodzi Gniewni”, w którym to nauczycielka grana przez Michelle Pfeiffer została nazwana przez swoich trudnych uczniów słońcem/promykiem ( w zależności od tłumaczenia ). Wtedy wiedziałam, że zostanę nauczycielką i będę zmieniać świat na lepsze (wizja dziesięciolatki).
Pomimo, że jest to zawód, który wielu z nas chciało i w dalszym ciągu chce wykonywać, stawianie pierwszych kroków w tym kierunku może zaskoczyć a co niektórych nawet rozczarować.
1. STUDIA . Otwieranych kierunków pedagogicznych na uniwersytetach i uczelniach prywatnych jest zbyt wiele a ich poziom co do przygotowania przyszłych nauczycieli, może pozostawić wiele do życzenia. Prawie każda z uczelni posiada w swojej ofercie studia pedagogiczne. Nie mówię tu o przedmiotach typu historia, język polski a o nauczaniu wczesnoszkolnym i przedszkolnym. Często z braku pomysłu na siebie i swoją przyszłość, młodzi ludzie zaczynają studia, rozpoczynają pracę i nierzadko okazuje się, że nauczyciele bez powołania i charyzmy psują opinię pozostałym świetnym pedagogom.
2. WYNAGRODZENIE. Wbrew temu co przedstawia telewizja, nauczyciele nie zarabiają kokosów. Jeśli dopiero co wyrwaliście się z rodzinnego gniazdka i zaczynacie pracę jako nauczyciel stażysta- to przykro mi bardzo. Wasze marzenie o samodzielnym wynajęciu mieszkania, opłaceniu rachunków, stylowym ubraniu się, jedzeniu w wymyślnych restauracjach i jeszcze skoczeniu na imprezkę – powinno zostać (delikatnie mówiąc) zmodyfikowane. Oczywiście Wasza sytuacja
poprawi się z biegiem lat (czyt. wysługa lat), awansów zawodowych, nadgodzin i udzielanych korepetycji. Jednak jeśli kierujesz się wolnymi wakacjami i „wysoką” pensją, to lepiej zapytaj kogoś o szczegóły jak to naprawdę nauczycielom się żyje 😉
3.WARUNKI PRACY. Wymaga się od nas efektywności, wysokich wyników w tabelach, efektów w konkursach i olimpiadach. Wiem, że dawniej klasy były jeszcze liczniejsze (sama do takiej uczęszczałam) ale ogólna postawa obecnych dzieci i młodzieży zmieniła się. Nie mówię, że na gorsze lub lepsze. Dzieci są po prostu inne. Dwadzieścia pięć różnych temperamentów i osobowości w jednej klasie to za dużo. Mając czterdzieści pięć minut na sprawdzenie obecności, podanie i wytłumaczenie tematu, zapisanie notatki z lekcji, wytłumaczenie ewentualnej pracy domowej, sprawdzenie zaległej, bieżące wyjaśnienie niejasności – trzeba nieźle się nagimnastykować żeby zdążyć w czasie.
4. ZABIERANIE PRACY DO DOMU. W większości szkół nie ma niestety miejsca, gdzie na spokojnie możesz sprawdzić zeszyty, sprawdziany, wpisać oceny do dziennika elektronicznego. Biblioteki są współdzielone z uczniami a pokoje nauczycielskie zajęte przez innych pracowników. W „swojej” sali też długo nie zagościsz (po skończonych zajęciach), bo zaraz przejmie ją ktoś inny.
5. DOKŁADANIE „ZE SWOICH”. Nauczyciel to prawdopodobnie jeden z niewielu zawodów, w którym rzeczy wynosisz z domu a nie odwrotnie 😉 Jeśli nagle w domowej szufladzie zabrakło Ci farb, ołówków, kredek bądź plasteliny to jest to jasny sygnał, że w Twoim M3 rozgościła się bakteria, potocznie nazywana nauczycielem. Czy sąsiadom (przed godziną 8.00) w dalszym ciągu odpowiadacie grzecznie: „Te kartony i reklamówki?? Nie, nie wyprowadzam się. Po prostu jestem nauczycielem i idę do pracy”.
I pomimo że praca nauczyciela to jak prowadzenie 25- osobowego zespołu, w którym każdy ma indywidualne potrzeby, do każdego musisz podejść z pełnym profesjonalizmem i wyciągnąć ich na wyżyny swych możliwości, z czego 10 osób jest niewyspana i niechętna do działania, 5 patrzy na zegarek i chce iść do domu a dla pozostałych jesteś TYM słońcem, co pokazuje coś nowego – to nie. Nie oddałbyś tej roboty nikomu. Chyba, że na jeden dzień rodzicom, żeby w końcu przestali zazdrościć Ci wakacji.
Agnieszka Sokołowska
Zaprojektowane dla Leon Ogólnopolski konkurs przedmiotowy. Wszelkie prawa zastrzeżone.